Blogasek 2.0 reaktywacja
Zaniedbałem blogasuńcia po całości. 2 lata przeminęły w kalendarzu od ostatniego wpisu. Miało być tak pięknie, a wyszło do dupy. Jak ze wszystkim.
"żegnaj nam dostojny stary porcie"
Wisiał sobie cały cyfrowy śmietnik pod domenką gabońską, za friczko bo po co przepłacać? No, ale co zbyt tanie, długo nie pożyje. I tak all of a sudden freenom utracił zarządzanie kilkoma domenami TLD, oferowanymi za frajer. Dostał jakiś pozew, co mnie i tak gówno obchodzi, za to kolejny już rok zwija biznes domenowy. Tylko jakoś się do tego nie kwapi. Ale H z nimi, szkoda zdzierać klawisze.
W każdym razie dostępność blogaska zarzud.ga jak i cyfrowej bliblioteczki spadła jak wskazania barometru w kiepską pogodę, na samo dno. Nie odczuwałem szczególnej potrzeby cyfryzacji myśli, ani czytania choćby i w podróży, w związku z czym zero potrzeb zmian tego stanu rzeczy. Darmowej domeny w dot.tk używanej chyba od zawsze przez cybersquatterów, czy innych kombinatorów nie zamierzałem trącać. Tokelau jakoś tak podejrzanie zawsze mi wyglądało, tym bardziej że nawet nie wiedziałem o tym wygrajdowie w okolicach Nowej Zelandii.
Od beletrystyki również zrobiłem sobie dłuższą przerwę, nie wiem chyba jakiś wstręt do czytania mnie dopadł czy inny marazm, toteż synchronizowania i dostępu do biblioteczki online jednakowoż nie miałem potrzeby.
Z czasem zacząłem rozważać rejestrację domeny TLD, bo jednak parę informacji wypadało zaktualizować. Szczególnie PSWT, który tutaj przemianowałem po prostu na leksykon, bo mi pamięć zaczęła szwankować. Od zawsze zbyt głodny wiedzy za to łeb na wszystko za mały. Zazwyczaj no problemo z używaniem obcego verbum, ale czasem ma człowiek gwoździa w potylicy i nie może sobie przypomnieć jakiegoś określenia, które potrzebne jest do użycia natychmiastowo.
Znajomi też erudyci po chuju fest. Tylko o chlańsku, dupach i narzekaniu by prawili, toteż w łokieć bym się ugryzł gdyby któryś wyjechał z niekłamliwym zapewnieniem, że wie co to jest taka np. autarkia.
jaka domenka wariacie?
Chyba z rok rozmyślałem nad jakąś chwytliwą nazwą, coś kreatywnego z użyciem końcówek TLD. Priorytetowo po najmniejszych możliwych piniondzach, bo nTLD od zawsze w chorych cenach.
I co?
i jaj.co pe el xD
Wszystko co wydumałem typu: za.co.pl, po.co.pl, ni.co.pl, byle.co.pl, i kilkanaście jak nie dziesiąt innych już od dawna zajęte. Nie dziwota gdy rejestracja tej "sub"domeny kosztuje 3 ziko, a odnowienie 12.
Z "tanich" przystępne były domeny jurnych byczków, tj. es.
I jw. fraz.es, prez.es, zakr.es, regr.es, progr.es, delikat.es, bezkr.es, margin.es, sukc.es zajęte a wiceprez.es to zbyt niski stołek na moje kwalifikacje.
Nie to, że ceny na domeny .es w moment podskoczyły i tym samym koncept spalił na panewce. Zmarnowałem tylko czas na uprawianie - TFU - kreatywności.
Domena .eu? Nawet nie wiem jak by tę obelżywość ująć w słowa. Od zawsze mnie odpychała jej sztuczność. Ciekawe czemu? 🤔
germańska myśl techniczna
Najtańsza z możliwych, po dychu, nawet z tym nie handlowałem (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
Ale co można wykminić z .de na końcu?
lejwu.de?
Nein danke, z tym wolę nie kojarzyć tfu.rczości i przej.de do czegoś innego. Z laniem wody też nieszczególnie mam związek bo i nigdy nie lubiłem rozwadniać słowa pisanego.
Wszystko co wykoncypowałem oczywiście zajęte, toteż chuj do dupy i kotwica w plecy, kreatywnie nie będzie. Domeny 1-literowej też nie ugrałem, przechwycił jakiś automat. Nawet próbowałem, ale germański pomiot domenowy pt. denic nie podaje dokładnej godziny rejestracji. O 1 w nocy wciąż nie spadła, a rano gdy czeknąłem whoisa już była zarejestrowana. Automat wyłapał w okolicach 5.00 a.m. gdy ja z niemocą senną mrużyłem w końcu oczy.
Jebać IT prądem.
Nie spodziewałem się, że tak wiele domen może być zajętych. Sporo z nich zaparkowanych w serwisach sedo, część nie mająca żadnego kątentu(tfu), a te co content miały to w jakimś prehistorycznym stylu. Jednak polski web jak sklep i nawet gównostronki typu firmowe za 2 stówki są jakościowo dużo lepsze.
darmowość przeminęła?
Klepiąc pierwszy wpis od lat i to na raty, zerknąłem czy w 2024 są jeszcze jakieś darmówki. Zapomniałem, że kaczucha oferuje jakieś domenki pod dynamiczny dns (duckdns.com). Miałem to na względzie chcąc postawić miniserwerek oparty na jakimś terminalu wyse czy futro, ale pod śmietnik.online stwierdziłem, że nie skorzystam. Ponieważ usługi opierają na AWS, przypadkiem trafiłem na info, że amazon wszedł w rynek domen i ma kilka w swojej ofercie. Podobno zamierzają oferować domeny .free of charge, ale więcej informacji w tym temacie nie wynalazłem a szukać mi się odechciało.
Nota przyszłościowa:
registry.amazon - tutaj info o domenach amazonu
Prawdopodobnie w usłudze AWS pt. DNS Route 53 (aws.amazon.com/route53) jest możliwe zarejestrowanie takiej domeny, ale nie będę tego sprawdzać. 12 miesięcy darmowości we free tier a potem pałowanie się z jakimś sprawdzaniem czy nie przekraczaniem limitów odstręcza mnie od skorzystania z usług tego molocha choćby na próbę. Czytałem już jęki i stęki zjebów z IT jak to im schodziły środki z kart kredytowych za usługi z których nie korzystali lub w ogóle zapomnieli.
Mniejsza z tym. Co jeszcze mamy na tapecie?
Cloudflare też ma swoją usługę dynamic dns: cloudflare.com/learning/dns/glossary/dynamic-dns
Oczywiście nie zamierzałem skorzystać.
Trafiłem jednak na dwie całkiem ciekawe możliwości uzyskania darmowej "domeny". Nie zgłębiałem tematu, ale jakby mnie kiedyś naszło spróbować, warto mieć info na podorędziu zamiast szukać info w obecnym informacyjnym morzu guana.
nic.eu.org i nom.za - nic więcej dodawać nie trzeba. O obydwu dowiedziałem się z serwisu getfreedomain.name, gdzie jest wymienionych kilku więcej zawodników, ale nie wzbudzili mojej ciekawości.
W każdym razie darmowość domen zawsze będzie się wiązała z ciemną stroną sieci, gdzie większość z założonych domen dotyczyła scamu, botnetów, podejrzanych treści itp. toteż nigdy nie przedstawiały one żadnej wartości.
migrować cały szpej czy lepiej nie ruszać?
Nie ruszaj gdy działa, bo się zesra wszystko po całości
i można zapomnieć o fajnie spędzonym weekendzie.
Klasyczne porzekadło w IT.
Po drobnych perturbacjach z generowaniem SSLa przywróciłem blogaska i stwierdziłem, że zaktualizuję cmysa. Niestety, po 2 latach bludit nie dochrapał się v.4. Skoro developer się na to wszystko osrał, zerknąłem co obecnie w trawie piszczy. Wybór padł na HTMLy. Wyznaczniki podobne co drzewiej, podstawą flat file cms. Nawet rozważałem tego cmesika podczas stawiania blogaska, ale nie miał kilku ficzerów jakich potrzebowałem, a rozwój stał w miejscu od 2015. No, ale coś ruszyło 2-3 lata temu z miejsca i choć wciąż brakuje mu kilku rzeczy do jakich przywykłem a workflow nieco inny, to przeflancowałem to i owo, i ruszyło z grubsza wszystko tak jak sobie tego życzyłem.
No, może nie tak szybko i nie tak od razu, ani też nie tak łatwo. Chciałoby się, ale nie lubię półśrodków. Ze 2 tyg. od pierwszych ruchów w temacie raktywacji dłubałem przy szablonie i grzebałem w kodzie źródłowym oraz kilku innych usługach. Obiecałem sobie żeby nie ruszać plików źródłowych, bo już w bludit sam sprawiłem sobie problem ze zbyt dużą ingerencją i aktualizacja stawała kolcem w dupie. Udało się jednak zachować ogólny układ szablonu, kilka rzeczy zmieniłem, nawet udało się wdrożyć ciemny motyw i z automatu ustawiać go w oparciu o OS odwiedzającego. Choć działa to zapewne tylko na słowo honoru to chrzanię serdecznie. SOA: u mnie działa i wystarczy. Jakby nie było, nowy playground zacząłem stawiać 15.07 toteż "trochę" zeszło na to wszystko.
Jakaś drobnica do podciągnięcia jeszcze została, ale na bieżąco poprawiam aby zakończyć temat. Klepać nowe wpisy można w zasadzie od samego początku, więc nie ma co odwlekać jak przy starcie. Pod tym względem odrobiłem zadanie domowe.
W międzyczasie zaktualizowałem również biblioteczkę calibre, a raczej skrypty do jej obsługi. Baza nie była aktualizowana od lat, ale pojawiły się forki dostosowane do php8.x i po ustaleniu jak to wszystko ma wyglądać od zaplecza udało się dość szybko odpalić w oparciu o stare ustawienia.
No to zaczynamy zabawę 2.0. Może przy drugim podejściu zacznę regularnie coś dodawać. Nie tak długie jak wcześniej, nie tak smętne i nie tylko o pierdołach związanych z IT. Pióro mam ciężkie i miejscami trudno mi przelać myśli na papier w formie bon motu - czego bym sobie życzył widząc lekkie i dowcipne wrzutki na czyichś zjebukach czy blogaskach.
Pożyjemy, zobaczymy.
Popijemy, potańczymy (⌒ ͜ʖ⌒)