Już nie czekamy, już zaczynamy - start, start, START!
Nadeszła wiekopomna chwila. W bólach i mękach powdrożeniowych, po miesiącu zamiast tylko jednym wieczorze odpalam swój pierwszy kąt w sieci, bo czas już nagli a chęci topnieją. Jeszcze jedna linijka kodu i odwieszę ten durny pomysł na kołek. Choć od miesięcy - jeśli nie lat - nosiłem się z założeniem blogaska.
Najlepiej takiego o niczym
O niczym wielce istotnym, o pierdołach związanych z IT, czy sporcie jaki hobbystycznie uprawiam. O wnioskach z relacji międzyludzkich na poziomie prywatnym i biznesowym, czy codziennej rzeczywistości i problemów z jakimi zmaga się człowiek cichy i pokornego serca.
Głównie na własne potrzeby archiwizacji zdobytej wiedzy i doświadczeń, do których mógłbym powracać bez przeszukiwania zakładek w przeglądarce, sticky notes, naręcza plików tekstowych, czy odpytywania naokrągło wujaszka googla.
Na samą myśl odechciewało mi się
Blogasek to bardzo duży nakład pracy nawet dla byłego webmajstra. Choć to przecież tylko dwa kliknięcia w instalatorze aplikacji.
Gównotamprawda, a nie dwa kliknięcia.
Ani nawet sto pięć kliknięć.
Notabene mówienie webdeveloperowi (taki tam udawany progamista) lub webdizajnerowi (udawany artysta adekwatnie do programisty ;) że to przecież zajmie max 5min. albo zabierze tylko dwa kliknięcia to prosta droga do gipsu.
Pierwszy klik trzeba jednak wykonać by rozpocząć szaleńczą klikaninę z gotowym softwarem przeciwko temu, że jakiejś funkcji na bank będzie brakować, albo nie zechce działać out of box, w coś trzeba będzie zasadzić kopa żeby ruszyło, albo przywitać trzecią godzinę nad ranem słodkim
k____a znowu nie działa !1one
Nie miałem na to ochoty
Nie miałem ochoty pałować się z developerką własnego softu. Kolejnego nikomu niepotrzebnego ceemesika, którego nie miałbym potrzeby rozwijać i zabezpieczać.
Kompromisom nie lubię się kłaniać, acz szycie butów dla siebie zawsze się takimi kończy.
I z pewnością nie uszyłbym sobie tych butów i chodził boso jak przystało na porządnego szewca.
Boso i wciąż bez blogaska.
Otóż nie tym razem
T. Sznuk
Choć jeszcze sporo drobiazgów wypada usprawnić, co nieco podrasować, to jednak nie ma co odwlekać nieuniknionego. Zaczynamy tę szopkę.