Jak kupiłem drugiego w życiu knedla
Mojemu pierworodnemu kindle classic zeszło się w sposób ... mmm ... klasyczny. Wyciągałem go z kieszony plecaka by dokończyć lekturę w miłych okolicznościach przyrody, gdy chnet po włączeniu moim oczom ukazał się rozpęknięty do połowy ekran.
Smutłem mocno, westchnąłem głęboko i załkałem cicho ze słowami Lady Pank na ustach.
O losie, o losie!
Po nie swoim ciągle biorę nosie rysunkowa postać
Pod ręką żadnego analoga, nawet instrukcji z domestosa #pdk żeby czymś wypełnić czas mocząc stópki w rzece. Co ja, 10 letni szczyl żeby kaczki na wodzie puszczać?
Cóż, poznałem na własnej skórze, że jednak ekrany e-ink nie są w żadnym stopniu odporne na przypadkowy nacisk, a miękkie etui nie zabezpiecza przed ich uszkodzeniem. Zapobiega jedynie przetarciom obudowy czytnika i nadmiernemu osiadaniu kurzu na ekranie.
Pewnikiem te najnowsze, wodoodporne papierłajty 4 mają na tyle grube szkło wyświetlacza, że nie pękają jak astmatyczne cherlaki na wuefie.
na pożyczonym czytniku jakoś tak nieswojo się czyta
Kolega mój dobry użyczył w potrzebie swojego rezerwowego classica, za co byłem wdzięczny mocno. Sprzęt sporo się w życiu naczytał i jakoś szczególnie o niego nie dbano. Ale przeczyściłem wszycho co by nie straszył za bardzo brudem w zakamarach ekranu i wmontowałem w swój niefortunny pokrowiec. Lepszy już taki, jak żaden. I wszystko wydawałoby się ok, jednak dbanie o cudzą rzecz lepiej jak o własne jajca na każdym kroku staje się udręką . Czas też był najwyższy oddać po kilku długich miesiącach. Ja nie z tych, co pożyczają siekierkę na wieczne oddanie.
Chytrze jednak grosz do grosza zbierałem w międzyczasie na przysłowiowego kokosza ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wpadło też na flaszku, po tym jak wystawiłem klasycznego zepsuja jako dawcę części za 4 dychy.
Dobrze, że jestem twardy w negocjacjach i asertywnością dobiłem targu podnosząc pierwszą propozycję do ceny flaszeczki czystej. Żeby nie było, nic poniżej czystej luksusowej!
Ja to już nie wiem czy jakaś zmowa januszostwa na olx panuje. Jak ktoś choć złotówy nie ugra to mu w pięty idzie tak, że dziurę w kubotach wypala? Najtańszy inny zepsuj stał i tak za 6 dych.
TROCHĘ wspomógł w potrzebie brat i wystarczyłoby na nóweczkę kindla 8 w promo. Akuratnie w grudniu na święta amazon obniżył cenę czytników. Tylko jak temu piekielnemu sklepowi zapłacić gotówą przy odbiorze mając i złote, i jurki ?
SRAK.
Pomysł upadł na dłużej, bo nie wykombinowałem jak zamienić bezstratnie szeleszczący hajs w kredyty i o promocji zdążono już zapomnieć.
Dzień 3: zaczęła się rozpacz, nic do czytania pod ręką.
Analogi będące pod ręką wyszły.
Przecież nie zasiądę na tronie po kawuni scrollując pejsbuczka. Odpaliłem zatem największy portal dla januszybiznesu o el iks. A nuż coś z moim niesamowicie pieskim szczęściem upoluję.
O! Proszbardzo: tolino vision 3HD za stówkie, wystawione kilka godzin temu.
BIERE TO!
Przyszła odpowiedź dnia następnego: już opylony, spadaj Pan na drzewo
Taaa ... a Pan idź w h# z takim żartem ლ(ಠ益ಠლ)
nie tym razem anon.
Wróciłem jednak do poszukiwań po kilku dniach, uprzednio zadając sobie jedno, zajebiście ważne pytanie.
doprawdy potrzebujesz czytnik amazonu?
A jeśli już kundel, to czy musi to być nowy model? Przecież leciwy klawiszowiec spokojnie daje radę. Ważna jest w końcu treść a nie oprawa, c'nie? Poza tym jest przecież od groma innych czytników. W końcu tzw. niemiecka jakość za stówę przeszła mi obok nosa. Niestety, ww. problem z hajsem w gotówce się nie rozwiązał, a w polskich serwisach ogłoszeniowych tolino praktycznie nie występuje. Jakiś stary egzemplarz czy dwa, ale nie miałem tego nigdy w rękach więc stwierdziłem, że się w to pchał nie będę.
Może jednak czytnik z podświetleniem?
Najczęściej czytam późnym wieczorem i po nocach. Wyjazdowo słabo się czyta przy świetle latarki. Są co prawda lampki bateryjne, w pokrowcach, a nawet i takie zasilane prundem czytnika. I nawet osobiście widziałem jak to wygląda w wersji live u znajomych. Jednemu siadła bateria w czytniku podczas czytania, inny zapomniał wymienić bateryjki w lampce przed wyjazdem. Powerbanki zostały w samochodach, albo właśnie ładowały telefony. Ogółem do kitu.
Cebula mocno się we mnie już ukorzeniła do tego czasu i stwierdziłem, że jednak zapoluję na używkę, byle tylko pewniaka. Będzie git jak się do tego trafi od razu z etui.
Po prostu budżetówka za max dwie i pół paki. Coś się musi dać wyrwać. W końcu święta minęły i prezenty się opatrzyły, albo w ogóle nie udały, więc lądują na aligroszu.
Notabene sam jakoś nie potrafiłbym sprzedać rzeczy, którą ktoś mi sprezentował specjalnie pod moje preferencje lub hobby.
Po przeglądzie rynku czytników ustaliłem czego będę szukał. Założenie podstawowe było takie, że nówka sztuka w sklepie możliwie nie przekracza 4 stówek, ekran będzie miał >200ppi, dotyk i owe podświetlenie. Stać mnie! Najwyżej światełka się wyłączy gdyby czytanie po nocach bez lampki męczyło oczy. Fajnym dodatkiem byłaby z pewnością obsługa kart microsd i dodatkowe knefle boczne do przewijania stron.
Zmontowałem sobie listę upragnionych czytników, poza znanymi już modelami kindle: 1. tolino: vision lub shine 2 2. kobo: clara lub aura one, ew. h2o 3. cybook: odyssey hd frontlight; nowe muse wychodziły poza założenia budżetowe 4. inkbook lumos, ew. prime 5. pocketbook: touch hd lub aqua
Z marszu odpadły onyxy, kiano, krugermajstry oraz wszelkiej maści trekstory i jakieś rzadko występujące na polskim rynku starocie i ewenementy. Nie pamiętam wszystkich, ale był wśród nich oyo, który nie zyskał popularności nad wisłą. Ja sam nie mam jednak ochoty liczyć do pięciu podczas każdej zmiany strony. Jeśli chodzi o szybkość, amazon ustawił poprzeczkę wysoko w kindle4 i nie ma co się łudzić, że wolne działanie nie zacznie w końcu denerwować. A z zaczytanych i widzianych na youtubku informacji tak z grubsza wygląda sytuacja w czytnikach z systemem opartym na androidzie 4.x bez żadnego tuningu.
Warto wspomnieć, że o czytnikach sony prs naczytałem się sporo dobrego. Wszakże sony było jednym z pionierów na tym polu. Ale to było dawno i już nieprawda. A tak w ogóle to nie ma ani nówek, ani używek wartych uwagi.
Pejsbunio odpalił market, może tam coś się trafi.
Wlazłem na pejsa i hyc w pejsmarket - gdy w końcu raczył się załadować ten pseudomajstersztyk sztuki programistycznej. I pierwsze na co trafiłem ... to na liścia w ryło.
Dosłownie pierwsze ogłoszenie: ekran do kindle za 4 dyszki.
Do tego właśnie kindla co go byłem opyliłem w cenie halby.
ZAŁAMKA (-‸ლ)
Jakieś tam jeszcze czytniki w ogłoszeniach się poprzewijały, ale odpowiedzi wystawiających zaczęły mnie utwierdzać, że nie ma czego szukać w fejsZbukowych ogłoszeniach.
ahh ogłoszenie jest nieaktualne, zapomniałam usunąć
Ta, zapomniałaś!
Zapomniałaś to mnie w trompke posmyrać.
Wszystkim się zapomniało albo usunąć ogłoszenia, albo w ogóle odpisać.
Do tego jakikolwiek brak sortowania, ograniczenie odległości do N km od wskazanej lokalizacji, a w proponowanych jakiś szajs w ogóle nie związany z tematem wyszukiwania. Spróbuj sam jeśli lubisz marnować czas. Ja już nie zamierzam into pejsmarkiet w kwestii jakiejkolwiek elektroniki.
Co bym złego o aligroszu (czyt. alegro) nie powiedział, to w kwestii UI jest no1 na polu ecommerce i to w skali globalnej. A jak komuś zależy na sprzedaży, to odpisuje do 48h. Jak nie, to kotwica mu w plecy i kupuję u innego sprzedawcy.
Szybki kontakt z klientem to priorytet. Ale co to januszybiznesu obchodzi. Hmm, może by tak napisać to i owo o serwisach aukcyjnych i ogłoszeniowych?
Lud wystawiający ogłoszenia żre prąd na śniadanie, czy jak?!
Na aligroszu jak zwykle nic do kupienia teraz w porządnych pieniądzach, a w aukcjach za zaniedbany, zajechany wręcz sprzęt ludzie przebijają się aż huczy. Doprawdy nikogo nie wkurza porysowany ekran? Przecież mnie pierońsko kurwica ustrzeliła po kilku stronach nękania przez rysę, która nierzadko robiła za krechę nad "o".
Co jeszcze mamy pod ręką? Jest sprzedajemypl, choć tam już wszystko co miało rękę i nogę sprzedało się wiele miesiący temu.
Hola hoola, przecież gumtree jeszcze istnieje.
Taaa 𝄞[dźwięk hulającego w polu wiatru]
Chwila przerwy, bo od takiej masy przeczytanych ogłoszeń trochę mi zryło baniak.
Po kilku dniach wróciłem na olx i aż przysiadłem widząc leciwe już kindle klasyki za kwoty sięgające 2,5 stówy.
Poważnie?!
Nówkę sztukę kupiłem sto lat temu za bodajże 3 stówy. Gdy jeszcze przeglądarka chrome nie żarła więcej ramu, niż komputer miał na stanie. Apropo przeglądarki chrome ...
Cebula we mnie już skwierczała na brązowo
I zaczęła się przypalać na widok ogłoszeń z cenami "nowych" czytników, przekraczających ceny w sklepach online. Ludzie wstydu nie mają gonić używany sprzęt po cenie wyższej niż nowy w sklepe z gwarancją.
A może Inne czytniki?
Zapomnij człowieniu. Doprawdy ceny czytników kindle są najniższe. Pewnie dlatego, że jest ich zwyczajnie najwięcej na rynku wtórnym.
Fock, co jest grane z tymi ludźmi? Może jednak dam sobie siana pod pachy, wysupłam na nówkę kindle 8 i z grzywki.
Chrzanić podświetlenie, dawałem radę bez niego, to i teraz poradzymy.
Jest dość sprzętu bez światełka, po który nawet zacząłem wyciągać rękę. Przykładem inkbook classic 2 - da się chapnąć za dwie sety. Odechciało mi się jednak czytać kolejnych ogłoszeń, pchać wiadomość czy ogłoszenie aktualne i o co tylko jeszcze raczyłem zapytywać w kwestii wystawionego czytnika. Opisy były do bólu wyczerpujące ....
Wyczerpujące psychicznie. Przeglądnięcie kilkudziesięciu - jeśli nie set - ogłoszeń w ciągu kilku dni to nie jest zajęcie dla zdrowych na umyśle ludzi. W szczególności dot. pracy, ale może nie abstrahujmy w tym momencie.
Dodałem już, że gro różnych czytników z rozchrzanionym ekranem wisiało po 120-200pln?
Cena nowego wyświetlacza oscyluje między 35 a 65$. O ile da się go w ogóle taki kupić do danego czytnika, by móc wymienić go własnym sumptem. Takowe widziałem tylko do kindli i tolino.
Tajest, truchło 10-letniego klasyka za 1.5 stówy. BRAWO!
Ostatnim rzutem na czytnik
Przeglądać całego działu "pozostałej elektroniki" nie sposób, gdzie szmelcu powyżej 10 piętra w bloku. Naciągaczy też kilku przyfilowałem. Wyszukiwanie jak wiadomo nigdy nie zwróci wszystkich oczekiwanych wyników. Trzeba myśleć nieszablonowo jak wystawiający ogłoszenie januszbyznesu. Nie jak el inżyniejro. Wrzuciłem w szukaj z głupia frant "czytnik e-booków". Bo kto by się tam przecież pałował z wpisywaniem modelu czytnika w tytule? Po chwili zmitygowałem się, że to przecież oczywiste jak wschód słońca.
sie w łeb puknij tym swoim nieszablonowym myśleniem
Ja
Wskoczyło trochę "nowostarych" ogłoszeń, niewyświetlonych wcześniej w szukajce. A pośród nich podejrzanie wyglądające "Sprzedam czytnik e-boków" za dwie sta.
szto są te e boki?
Treść nie zawiodła, zgoła tajemnicze: sprzedam czytnik E-BOKÓW KINDLE AMAZON
miało jednak solidne foto, co rzadko występuje na olx:
Łooopanie, elegancki obrusik, tafla szkła czyściuteńka....
Khmm, nie o tym miałem.
kindle voyage za dwie paki?!
Oczywisty kant, pewnie zdupcony dotyk abo wtyk ładowania. Albo zalany.
Chrzanić to, scrollujemy dalej.
może jednak nie zdupcon?
- doberek, da się wysłać?
- pewnie, 210 nowych polskich z wysyłką kurierem, płatność przy odbiorze
- jak bateria i wyświetlacz?
- wyświetlacz bez rys, bateria o.k, sporadycznie używany. Proszę o numer tel. to zdjęcia prześlę
Zerknąłem w lustro, czy mi na czole aby skończony frajer właśnie nie kiełkuje.
Przyszły zdjęcia
Kolejny gwóźdź prosto w płat czołowy. Konkretny synek na olx? Pierwszy raz w życiu spotykam. Co z tym fantem dalej czynić? Pierwszy raz sprzedający proponuje od siebie wysyłkę za pobraniem.
Aaaa co się będę szczypał. Skoro zaproponował płatność przy odbiorze to otworzę przy kurierze, zobaczę jaki pięknie przycięty kawałek panela (panelu?) podłogowego przyjechał, spiszemy protokół i 1:0 dla mnie.
Nie cierpię dzwonić po ludziach z ogłoszeń. Sam nawet nie podaję telefonu, bo to stwarzanie problemu na własne życzenie. Ale przemogłem telefobię i chwyciłem za słuchawę. Piłka rozegrana szybko, jak trener Piechniczek przykazał. Sprzedający wywarł mocno pozytywne wrażenie, wszystko ustalone, wysyłka po weekendzie.
Gdzie byłem jak kurier uderzył rano w cymbał?
Na dwójce, gdzieżby indziej.
FUCK! WYCZAIŁ MOMENT SABAKA!
- Dobra Panie Kurier, ja to muszę odpakować przy Panu bo się elektroniki spodziewam, a nie rakietki do pępąga
- Jasne. Najpierw 210, a potem otwieramy [z pięknym, dźwięcznym, ukraińskim akcentem]
- dobra, trzymaj Pan bomiewezno*
[* Wolni Ciut Ludzie - T.Pratchett]
Pudło otwierałem z duszą na ramieniu przy akompaniamencie tłukącego serca.
Łociepanocku, ta cegła nawet czytnik przypomina!
HA! Do tego działa!
Nie wiem czy nie myślałem zbytnio na głos podczas otwierania, ale ciężko było wierzyć, że trafiło się tak ślepej jak ja kurze takie ziarko. Nic to, nie piszmy czarnych scenariuszy. Na razie działa i wsio się zgadza. Ekran faktycznie w świetnym stanie. Widać, że pierwszy właściciel sporadycznie używał. A gdy już używał to nie jako zamiennik gazety do tłuczenia much.
Co dalej z gołym czytnikiem?
Jako weteran na polu psucia wyświetlaczy w czytnikach postanowiłem, że nowy nabytek tym razem uzbroję w trochę twardsze etui. W zestawie nie było - ajwaj. Była za to ładowarka do samsunga. Dobre i to bo mam identyczną, a działa elegancko z czytnikami.
O inwestycji w oryginalną okładkę amazona nawet nie wspomnę, bo wewnętrzny sknera we mnie wylewu dostanie. Wszystkoodporne obudowy z półki heavyduty czyli survivory, shockproofy, oterboxy czy inne sroxy są droższe od samego czytnika.
kitajscy przedsiębiorcy na ratunek
Najtańsze etui jakie znalazłem stało za jakoś trzy i pół dychy włącznie z wysyłką. Skonstatowałem, że to przecież i tak chiński import. Zobaczę zatem jak to wygląda u źródeł, może coś ciekawego ustrzelę na aliexpres.
hola, przecież ja jeszcze nigdy into aliexpress!
Już podczas pierwszej wizyty orientalny serwis zaczął mi wciskać kupon na 2 dolki dla nowego użytkownika. Czułem good vibes. Obawy co do płatności w dewizach rozwiał znaczek payu w info o obsługiwanych sposobach płatności. Aczkolwiek już wcześniej słyszałem od znajomych, że można płacić poprzez płatności24 i banki mogą mi naskoczyć ze swoim złodziejskim przewalutowaniem na snaka-zwierzaka. YEAH!
Do 5$ jest całkiem spory wybór wszelkiej maści pokrowców ze sztucznej skóry, filcu czy innych miękkich materiałów. Z dwojga jakie się ostały po eliminacjach postawiłem na origami case. Pomimo tego, że przed wgnieceniem wcale tak dobrze nie chroni. A wiem to bo jestem sprytek i podpytałem o to posiadacza takiego właśnie chińskiego origami. Taka już jego konstrukcyjna mać. Niestety, tu wyraźnie widać rozbrat ceny do możliwości w porównaniu z oryginalnym etui amazonu (czyż to jednak również nie made in china?) Mimo to wyświetlacz w kindle voyage znajduje się jakby za solidniejszym kawałem szyby i powinien wytrzymać tochę większy napór niż delikatny wyświetlacz e-ink pearl w starszych generacjach.
Co by się jednak wydarzyć nie miało, dmuchnąłem na zimne i dorzuciłem do koszyka szkło hartowane 2.5D Super jasne Taclet Screen Protector folia ochronna
Automatyczne tłumaczenie w aliexpress zlasowało mi już doszczętnie dekiel.
O tyle dobrze, że przezorny menedżejro Alibaba przykazał dodać knefla pt. "pokaż oryginalny tytuł w języku angielskim".
W każdym razie takiemu zestawowi byle kuksaniec łokciem nie poradzi.
Koniec końcem za circa dwajścia polskich nowych złociutkich wliczając w to użyty promokod dla neofity orientzakupów, płynie do mnie origami case i hartowane szkiełko na wyświetlacz. Całkiem niezły dil, o ile za 48 dni zobaczę tegoż efekty na własne oczy i nie popadnę w rozpacz. Nie wybrałem co prawda pierwszych itemów z listy sortowanej po taniości, a w ocenach sprzedawcy przewinęła się nawet jakaś pięciogwiazdkowa opinia ze znaczkiem polskiej flagi.
Weź ty się anon w piszczel kopnij, bo dostarczenie dwóch listów wysłanych z drugiej półkuli globu do lechistanu to istne sajens fikszyn. Równie dobrze koziorożce mogą to dostarczyć.
Jak się sprawuje wspaniałe kindle voyage za dwie stówy
Wstyd przyznać patrząc sobie prosto w oczy, ale jestem rozczarowany. Czytnik kosztujący rynkowo ~700 miał mnie ściąć z nóg. Amator! Nawet wiem co jest tego głównym powodem. Być może z czasem, gdy pozbędę się całkowicie nawyków wieloletniego użytkowania czytnika bez dotykowego ekranu, wady które doskwierają mi w tym momencie przestaną się liczyć.
Pomijając jednak trudność w przestawieniu się na obsługę dotykiem, boczne przyciski do przewijania stron, mające być z założenia atutem modelu voyage, okazały się słabą namiastką fizycznych knefli z kindle 4 i 5 - zwanych zusammen classic.
Nie ma przypadku gdy otwierając etui i przytrzymując czytnik nie przewinie się przypadkiem strony w te abo nazot. Bywa nawet, że przewinie się kilka stron bowiem nierzadko dotyka się ekranu przekładając czytnik z ręki do ręki po otwarciu etui. W jednym z wątków na forum mobileread dość sporo użytkowników voyage również wyrażało dezaprobatę wobec przycisków PT (page turn).
Problem stwarza również moja stara naleciałość z czasów dizajnowania. Odstręcza mnie palcowanie ekranu.
Gdy ktoś zbliżał swój uświniony paluch czy całe łapsko do monitora, żeby mi coś wskazać na ekranie, dostawał po łapach wraz ze srogą dawką inwektyw.
Po dzwonku niech się maca zwyrol
a nie palcuje monitor przy którym pracuję.
Wyświetlacz powinien być nieskazitelnie czysty. To zasada no.1 w dekalogu każdego grafika.
Nic jednak nie poradzimy z tym fantem. Jakoś trzeba nawigować po menu, w szczególności gdy często operujemy mocą podświetlenia. I tu wystąpił kolejny zbuk, choć nie jest to wada wyłącznie voyage. W paperwhite również nie da się całkowicie wyłączyć podświetlenia. Nawet przy ustawionym minimum - oznaczającym z założenia wyłączenie - podświetlenie ekranu jest wyraźnie widoczne. Nie miałem o tym pojęcia, dopóki przy wieczornej szarówce tego nie zauważyłem. Jailbreak nie oferuje w 100% działającej solucji na to, więc nawet nie biorę go pod uwagę. Jedyny sens w tym jaki odnalazłem to możliwość "włączenia" podświetlenia po ciemku.
Nie pozwólmy jednak by minusy całkowicie przysłoniły plusy.
Wyświetlacz w kindle voyage o gęstości 300 ppi to istna żyleta. W porównaniu do starych generacji różnica w jakości wyświetlanego tekstu jest tak klarowna, jak gdyby porównywać wydrukowaną na podłym papierze z recyklingu książkę do jakości druku i papieru w encyklopedii.
Dotyk ma też swoje plusy. Tworzenie notatek i obsługa słownika są o wiele szybsze. Dzięki temu również jako tako można odwiedzić jakąś stronę w przeglądarce. I posiadając dotykowy czytnik przygotowanie własnej onlajnowej biblioteczki calibre, z której można poprzez wifi zassać książkę, ma rację bytu. Bardzo przydatne gdy jesteśmy na wyjeździe i mamy dostęp do wifi, a nie chcemy zapychać czytnika toną książek.
I jeśli tylko przestaną mi się majtać strony podczas włączania, wszystko w końcu zacznie grać jak górniczo-hutnicza orkiestra dęta.
epilog
Gdy cały ambaras związany z zakupem używanego czytnika się skończył, minął pierwszy zachwyt i rozczarowanie z ręką na sercu przyznaję, że sknerowanie nie było warte całego zachodu. Obym nie musiał kupować kolejnego czytnika póki ekran w obecnym nie wysiądzie ze starości po przewinięciu granicznej ilości stron. W przeciwnym wypadku nie będę nawet rozważał kupna używki i żadne cebularstwo się we mnie nie obudzi. Kupię nowy czytnik najlepiej bezpośrednio ze strony producenta. Bo jeszcze jedna łamigłówka z treścią ogłoszenia, czy kolejna lista pytań do sprzedającego i coś we mnie znowu pęknie. Coś pokroju woreczka żółciowego...
posłowie
Zamierzyłem popełnić krótki wpisik o stawianiu blogaska.
Wyszło jak zwykle, tj. najdłuższe tekstowe monstrum jakie popełniłem w swoim życiu, oszwiście na zupełnie inny temat. Choć trochę marketingowego bullshitu wyplułem do sieci pracując w ogólnopojętym IT. Sam sobie gratuluję, że przeczytałem wszystko com wypocił do ostatniej deski i to kilka razy. A przy tym nawet raz mi dygnął ... wąs w kącikach ust.